Geoblog.pl    marekbytom    Podróże    W stronę Mount Everestu ...    relacja cz 2
Zwiń mapę
2005
15
paź

relacja cz 2

 
Nepal
Nepal, Lukla
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6195 km
 
Opis naszego trekkingu

Dzień 1 - Lukla (2840 m ) - Nurning (2492 m)
Zaraz, po ekscytującym locie udaliśmy sie na szlak naszego tekkingu. Czterogodzinny spacerek, trochę pod górę i trochę w dół. Jeszczebez widoków na jakieś znane, wysokie szczyty. Ale za to z ciekawym noclegiem. Spaliśmy w lodzy - coś jak nasze schronisko, tyle że w pokoju, gdzie spaliśmy właściciele urzadzili maly ołtarzyk buddyjski. I choć było kilka innych wolnych pokoi, gospodarze dali nam wlasnieten. Śmialiśmy się , że może chcą nas złożyć w ofierze. Gdy odpoczywaliśmy przy herbacie, spotkaliśmy znajomych kolegów z Krakowaniespiesznie wchodzących w górę. Widać ze nocne balowanie w Kathmandu dalo sie im we znaki.

Dzień 2 - Nurning (2492 m ) - Namche Bazar (3440 m)
Wstaliśmy wcześnie. Trasa szybo stała się ciekawa i widokowa, widzieliśmy pierwsze sześciotysięczniki. Niektórzy Szerpowie śmieją sięz nas, wszystko przez nasze wielkie plecaki. Większość trekersów spaceruje sobie bez plecaków, a wszystkie graty noszą im właśnieSzerpowie. Wieczorem dotarliśmy wykończeni do Namche Bazar. Jest to centrum administracyjne całego regionu. W celu aklimatyzacji w Namche zostaniemy tam caly dzień.

Dzień 3 - Namche Bazar (3440 m )
Dzień aklimatyzacji. Miało być czyste lenistwo, a skończyło się na zdobyciu punktu widokowego. Po raz pierwszy ukazaly się nam Mount Everest, Lhotse i najpiękniejsza moim zdaniem góra Nepalu - Ama Dablam. W schronisku przepakowaliśmy się i zostawilismy depozyt Juz z Katmandu mieliśmy zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale jakoś się nie udalo. Wreszcie ostatecznie plecaki ważą po 20 kg.

Dzień 4 - Namche Bazar ( 3440 m ) - Phortse Tenga (3680 m)
Zapowiadał się ciężki i długi dzień. W planie mieliśmy przełęcz o wysokości ponad 4000 m. Po drodze odwiedziliśmy osadę Khumjung. A na przełęczy Mong ( 4050 m) spotykaliśmy znajomych z Krakowa i wypiliśmy z nimi po litrze herbaty. Jak już z mozołem wdarpaliśmy sie na przelecz, to musielismy z niej zejść. Po 7 godzinach dzisiejszej trasy znalezliśmy sie w schronisku w Phortse.

Dzień 5 - Phortse Tenga (3680 m) - Dole (4200 m)
Teraz już tylko pod górę. Szczęśliwie zrzuciliśmy trochę balastu w Namche Bazar, bo byłoby ciężko. Spaliśmy w tej samej lodzy co nasi zaprzyjaznieni Krakusi. Wieczorkiem standardowy litr herbaty, a może nawet dwa. A rano... szron na szybach! W nocy było kilka stopni poniżej zera. W osadzie zostalismy kolejny cały dzień. Wiadomo - aklimatyzacja.

Dzień 6 - Dole (4200 m)
Dzień aklimatyzacji. Weszliśmy sobie na pobliski szczycik, ok. 4.800 m. Widoki byly rewelacyjne, ośmiotysięczniki Cho Oyu, Makalu oraz niezliczone szczytu sześcio i siedmiotysięczne.

Dzień 7 - Dole (4200 m) - Machhermo (4410 m)
Tylko cztery godziny marszu pod góre. Byliśmy sami w lodzy i pozwoliliśmy sobie na chwilę kulinarnego szaleństwa. W drodze wyjatku zrobiliśmy sobie polskie gorące kubki i kisiele, a tak cały czas jedlismy ryż i ziemniaki wszelako przyrządzane. A na deser.... po duzym kawalku polskiej suszonej kielbasy. Hmmm.

Dzień 8 - Machhermo (4410 m) - Gokyo (4790 m)
Trasa pięciogodzinna. Widoki cudowne. Nad całą osadą górowala potężna sylwetka Cho Oyu. Naprawdę piękny szczyt. Może kiedys...Znowu spotkaliśmy znajomych z Krakowa i znów wypilismy juz tradycyjną herbatkę.

Dzień 9 - Gokyo (4790 m) - Gkyo Ri (5360 m)
Rankiem wybraliśmy sie całą grupą na mały spacerek, aby zobaczyć wszyskie pobliskie jeziora. Samotnie dotarlem, a raczej dobieglem do jednego z ostatnich. Jak na tą wysokośc czułem sie bardzo dobrze. Moim oczom ukazała się sylwetka Mount Everestu oraz Lhotse. Przepięknie. Szybko wróciliśmy do schroniska, obiadek i litr herbaty. Poźnym wieczorem weszliśmy jeszcze na pobliski szczyt widokowy Gokyo Ri. Moim zdaniem to najpiękniejszy punkt widokowy świata. Jak na dloni - Mount Everest , Lhotse , Cho Oyu , Makalu, niezliczone szescio i siedmiotysięczniki. Na szczycie poczekaliśmy na zachód słonca. W blasku zachodzącego słońca himalajskie szczyty mieniły się wszelaką barwą, jest cudownie i bajecznie.

Dzień 10 - Gokyo (4790 ) - Dzonglha (4830 m)
To najtrudniejszy dzień podczas całego wyjazdu. Najpierw kluczenie po lodowcu, który wygląda jak wielkie żwirowisko. Potem mozolne zdobywanie przełęczy Cho La ( 5330 m ), czterysta metrów ostrego podejścia po zalodzonych i osuwających się kamieniach. Prawie o zmroku - wykończeni dotarliśmy do lodzy. Miejscowi przyznali, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty przechodząc tą trasę w jeden dzień. Po jedzeniu i wypiciu herbaty leżąc w śpiworkach, wspominaliśmy znajomych z Krakowa, którzy mieli podobny plan jak my,ale jeszcze nie dotarli. Pewnie musieli zmienić zamiary - pomyslelismy. Już prawie zasypialismy, a tu w drzwiach pojawiła się żółta zjawa - jeden z Krakusów !! Mirek zszedł z przełęczy po ciemku ! jak on to zrobił - że na lodowcu przy zejściu znalazł drogę, nie wpadł do szczeliny lub się nie poślizgnął ? Tego on sam nie wiedział. Miejscowi śmiali się, że yeti przyszedł. Pozostała dwójka jego kompanów rozbiła namiot
gdzieś po drodze i następnego dnia dołączyli do nas.

Dzien 11 - Dzonglha (4830 m) - Labuche (4910 m)
Niby miał być łatwy dzień, bo prawie bez podejść, ale w połowie drogi opadliśmy z sił. Podobno każdy w górach ma zawsze jeden dzień kryzysu. Dzielnie dotarlismy do następnej wioski. Spaliśmy w lodzy a raczej w wielkiej prowizorce. Strop byl zrobiony ze sklejki i był totalnie krzywy. Jak się po nim chodzilo cały drżal, az strach bylo po nim chodzić. Wszedzie byly poprzybijane worki foliowe. Spartańskie warunki, a Labuche to bardzo zimne miejsce. Temperatura w nocy spadła grubo poniżej zera.

Dzień 12 - Labuche ( 4910 m ) - Gorak Shep ( 5140 m ) - Kala Patthar ( 5550 m)
Odzyskaliśmy siły. Z Krzychem dotarlismy do Gorak Shep, osady ze skupiskiem paru hotelików. Samotnie zrealizowałem dalszą cześć planu - odwiedzilem pustą o tej porze roku baze głowną u stop najwyzszej góry swiata. Wszedlem tez na pobliski szczyt widokowy Kalla Patthar. A widoki przepiekne, na calł kopułę szczytową Everestu, Nupste... Choć i tak nic nie przebije widoku z Gokyo. Wieczorem wrócilem samotnie do Labuche.

Dzień 13 - Labuche (4910 m) - Dingboche (4410 m )
Powoli zaczęliśmy schodzić w dół. Po pieciu godzinach wędrówki dotarliśmy do osady Dingboche. Spaliśmy w bardzo komfortowej lodzy Po poludniu wdrapałem się na pobliski skalny szczyt Nangkar Tsang. Jak sie okazało ponad pięciotysięczny.Wspaniale widoki na Makalu i Ama Dablam.

Dzień 14 - Dingboche (4410 m) - Namche Bazar (3440 m)
Teraz to już zdecydowanie schodzimy w dół, ale trasa byla w sumie bardzo długa. Byliśmy wykonczeni. Przy dojściu do Namche Bazar obeszliśmy górę i pokonaliśmy mnóstwo zakrętów, przed każdym mając nadzieję, że już jesteśmy na miejscu. Po zmroku dotarlismy do lodzy. Jedenascie godzin trasy dało nam w kość.

Dzień 15 - Namche Bazar (3440 m) - Lukla (2800 m)
Ostatni dzień trekkingu, jednak nie jest tylko w dół, jakby się mogło logicznie wydawać. Były również podejścia. Przed samą Luklą okolo trzysta metrów, co po dwóch tygodniach trekkingu strasznie męczy. Zarezerwowalismy miejsca na poranny lot do Katmandu wypiliśmy po upragnionym Evereście - tutejsze piwo, nawet dobre. W sumie chyba każde piwo po takiej trasie byłoby dobre. Wieczorem chcemy jeszcze wyskoczyć na "miasto", ale po zmroku okazało się, że jest godzina policyjna i żołnierze zawrócili nas do hotelu.

Dzień 16 Lukla ( 2800) - Lot do Katmandu
Tym razem obyło się już bez emocji, choć i tak lot zrobił należyte wrażenie.

W Nepalu zostaliśmy jeszcze parę dni. Odpoczywalismy po trudach trekkingu, wybraliśmy się do Pokhary. Miasteczko bardzo nam sie spodobalo. Zielono, pachnąco i spokojnie. Bardzo odmienne od Kathmandu. Spotkaliśmy tutaj znajomych z samolotu. Było zabawnie i bardzo relaksująco. Ostanie dni spędziliśmy na zwiedzaniu okolicznych miast - Patan oraz Bhaktapur. Pożegnaliśmy sie z krakusami z nadzieja, że kiedyś uda nam się gdzieś na jakąs wspólną wyprawę pojechać. A następnego dnia rozpoczęliśmy nową przygodę - Indie - ale to juz całkiem inna historia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marekbytom
marek bytom
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 15 wpisów15 2 komentarze2 80 zdjęć80 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.10.2006 - 08.10.2006
 
 
30.01.2005 - 31.03.2005
 
 
18.03.2007 - 20.03.2007