Geoblog.pl    marekbytom    Podróże    W stronę Mount Everestu ...    Relacja z trekkingu cz 1.
Zwiń mapę
2005
13
paź

Relacja z trekkingu cz 1.

 
Nepal
Nepal, Kathmandu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6057 km
 
Wpatruję się w okno samolotu. Na horyzoncie co chwilę pojawiają się ośnieżone szczyty. Z łatwością rozpoznaje Annapurne, Manaslu oraz Dhaulagiri... tyle o tych górach czytałem jako dziecko i zawsze marzylem, aby je zobaczyć na własne oczy. Teraz moje marzenia o Himalajach się spełniają. Lecimy w dwójkę. Rzęd dalej wpatrzony w szybę okienka Krzychu - towarzysz mojej podróży. Poznaliśmy sięw Chamonix. Rok temu, w ostatnich dniach października byliśmy w Dolomitach. Pogoda była kiepska - siedząc w schronie przy herbacie z rumem snuliśmy plany o górach. A może tak za rok o tym czasie będziemy w Nepalu ? - powiedziałem. Pomysł bardzo się spodobał.

I fatycznie. Dokładnie za rok siedzieliśmy w samolocie. Po długiej ciekawej podróży z miedzylądowaniem w Delhi i kilkunastogodzinnymoczekiwaniu na połączenie jesteśmy w Kathmandu. Miasto trochę nas przeraziło. Wąskie uliczki pełne były trąbiących oraz jeżdżących w różne strony samochodów i motorów. W różne strony - należy rozumieć dosłownie, ponieważ nikt tutaj nie baczył na obowiązujące przepisy drogowe. Co chwilę dopadają nas naciągacze oferując rożne uslugi oraz towary. Jesteśmy twardzi i nie dajemy się. Śpimy w turystycznej części miasta - na Thamelu. Spotykamy znajomych z lotniska i wspólną ekipą wyruszamy na podbój miejscowych knajpekPoznajemy też Sylwię, Polkę , która mieszka na stałe w Kathmandu wraz ze swoim nepalskim chłopakiem. Drugba - tak ma imię, jest właścicielem agencji trekkingowej. Współnie oprowadzają nas po mieście, po buddyjskich świątyniach i po miejscach, o których turyści nie wiedzą. Kathmandu ma swój urok i czar.

Po trzech dniach spędzonych w stolicy Nepalu, obładowani cieżkimi plecakami udajemy się na lotnisko. Przed nami lot do Lukli - wioski leżącej w sercu Himalajów. W konću przyszedł czas na realizację naszego górskiego planu. Jako że nasz start opóźnial się z godziny na godzine, w sali odpraw zaczęlo robić się tloczno. Obserwujemy ludzi. Nasza uwagę zwrócia pewna trójka osób. Trochę niewyraźnie wyglądala dwójka z nich. Chyba zabalowali wczoraj za bardzo:). Trzeci kolega co chwilę donosił do nich ożeźwiające napoje. Okazalo się, że to koledzy z Krakowa. Mają podobny plan do naszego... kilkakrotnie nasze szlaki się spotykały. W sumie bardzo fajne Krakusy

W końcu lecimy.... Samolot typu awionetka, dwudziestoosobowy. Kabina pilota niczym nie oddzielona od pasażerskiej, więc było widać co pilot kombinuje:) Od stewardesy dostajemy poczęstunek: po cukierku i watę do uszu. Lecimy ponad chmurami, co chwilę pojawiają się widoki na góry. Niby fajnie, tylko gdzie jest lotnisko między tymi szczytami ? Okazało się, że pilot zna jego położenie na pamięć, bo
w pewnym momencie wlatujemy w chmury. Wpadamy w turbulencje. Wszyscy pasażerowie przerażeni. Lecimy miedzy dwiema górami a przed nami trzecia, na której zboczu jest ok. trzysta metrów pasa do lądowania. Lądujemy, tradycyjne oklaski i jesteśmy na miejscu. Niewątpliwie lot dostarcza wielu mocnych wrażen. Jesteśmy w Lukli. Wysokość 2840 m. Wszędzie pełno wojska. Lotnisko otoczone jest zasiekami i stanowiskami strzelniczymi. Sytuacja jest troche niestabilna - w górach podobno grasują maoiści. No ale nic na to nie możemy poradzić ..... więc wyruszamy na podbój Himalajów!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marekbytom
marek bytom
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 15 wpisów15 2 komentarze2 80 zdjęć80 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.10.2006 - 08.10.2006
 
 
30.01.2005 - 31.03.2005
 
 
18.03.2007 - 20.03.2007